Qubo. Czyli mini test Fiata Kwadrata.

19 marca 2020 Motoryzacja , , , , , , ,

Qubo oznacza sześcian, swoistą równowagę geometryczną. Czy samochód zbudowany na bazie małego dostawczaka sprawdzi się jako rodzinny?

Na Fiata Qubo trafiliśmy zupełnie przypadkiem. Włosi mają fantazję, dlatego pracownik wypożyczalni właśnie taki samochód nam zarezerwował, pomimo, że rezerwowaliśmy przed wyjazdem Fiata 500. Ten dopisek w wypożyczalniach „lub podobny” chyba jest tam najzwyczajniej w świecie nadinterpretowany. Ale cóż, mając naturę motoryzacyjnego odkrywcy nie wykłócałem się, uznałem że to zrządzenie losu. Po prostu popatrzyłem na naszego „dostawczaka” przychylniejszym okiem, okiem testującego.

Pierwsze wrażenie

Na czas podróży postanowiliśmy nazywać go pieszczotliwie właśnie dostawczakiem. Miał nas przecież dostarczać w nieodkryte rejony Włoch. Podróżowanie samochodem nie było dla nas priorytetem, a jedynie środkiem do osiągnięcia celu. Ale wracając do Qubo. Sprawiał wrażenie za dużego, za wysokiego i nieporadnego samochodu wielkogabarytowego. W środku natomiast miejsca było w sam raz. Nad głową ponadprzeciętna przestrzeń, widoczność nieporównywalna do innych osobówek, a i w bagażniku dwa całkiem duże plecaki zdawały się znikać w dość dużej przestrzeni ładunkowej. Odpalamy auto. Pod maską słychać diesla, ale o silniku będzie później. Podsumowując, całkiem znośnie i niestandardowo, biorąc pod uwagę codzienną eksploatację licznych osobówek.

Nasza biała kostka

Przyznam, że Qubo w białym kolorze rzeczywiście nie zachwyca, ale w miarę jak pokonywaliśmy kolejne kilometry, na drodze zaczęły pojawiać się się następne egzemplarze tego fiacika. Prawie jak kolejne elementy z kostki Rubika, w różnych ciekawych kolorach. Najbardziej przypadł nam do gustu soczysty zielony, w którym Qubo wygląda zdecydowanie lepiej i nie tak „dostawczakowato”. Osobiście jestem zwolennikiem teorii, że każdy model samochodu ma swój idealny kolor. Kolor, w którym wygląda inaczej niż go sobie kojarzymy. Dla potwierdzenia teorii wrzuciłem zdjęcie fiata Freemont, w kolorze który sprawia, że laik nigdy nie zgadłby, iż ma do czynienia z popularną włoską marką.

Jazda kwadraciakiem

Zajrzałem do oferty Fiata i oferta silnikowa Qubo jest obecnie bardzo uboga. Jeden diesel i jeden benzyniak. Znam silnik 1.4 8v 77 KM najczęściej z Fiata Grande Punto i biorąc pod uwagę gabaryty i bryłę obu modeli to jakoś średnio widzę ten silnik benzynowy przy naszym sześcianie. Ale mogę się mylić. Natomiast diesel 1.3 Multijet 80 KM, którym my jeździliśmy, uważam za idealna jednostkę. Dynamika i spalanie na średnim poziomie 4,4 l powinno zadowolić większość kierowców. Nie wiem skąd się biorą dane w Internecie na temat przyspieszenia tego samochodu z silnikiem diesla. Znalazłem nawet wartość 17,4 s od 0 do 100 km/h. Nie mierzyłem osobiście, ale nigdy takiego „zamulenia” nie odczułem – dla mnie subiektywne odczucie to ok. 12-13 s. Można to jedynie sprawdzić dostając do „prawdziwych” testów taki samochód.

Gdzie ta rodzinność?

Pokonując kilkaset kilometrów naszym dostawczakiem zauważyliśmy, że taki samochód można by mieć do codziennego użytku bez żadnych kompleksów. Mało tego, szybko docenimy jego zalety. Bardzo dużo przestrzeni w samochodzie, którego całkowita długość nie przekracza 4 metrów. Tak, to wymiar przeciętnego samochodu klasy B, mniej o kilka centymetrów niż wspomniane przeze mnie Grande Punto. Przy próbie parkowania szybko przekonujemy się o poręczności Fiata. Może miejsca w Qubo na nogi nie ma aż tak dużo, ale sądzę że spokojnie wystarczy dla przeciętnej rodziny. Biorąc pod uwagę bryłę samochodu również wsiadanie i wysiadanie jest ułatwione bo siedzi się wyżej, a tylne drzwi rozsuwane ułatwiają eksploatację. Montowanie fotelików dla dzieci, czy wnuków staje się bardzo proste. W lusterkach samochodu zobaczymy więcej, bo są po prostu ogromne. Kokpit samochodu jest ergonomiczny, płaska deska rozdzielcza pozwala wrzucać wszystko, co mamy pod ręką, nie martwiąc się że tworzymy bałagan przed sobą. Położenie lewarka zmiany biegów również nie pozostaje bez znaczenia, jest po prostu „pod ręką” .

Bagażnik

To zagadnienie w tym samochodzie bardzo mnie nurtowało, gdy zobaczyłem dane techniczne . Na papierze wg różnych źródeł mamy do dyspozycji ok. 290-329 litrów. My w podróży wrzuciliśmy nasze plecaki i w większości samochodów niewiele by już zostało miejsca, a tu wydawałoby się, że zajęliśmy 1/3 bagażnika. Układając rzeczy jedna na drugiej moglibyśmy naprawdę wiele zabrać, nie wspominając o pozbyciu się tylnej półki. Porównując dane z  dostępnymi samochodami segmentu B nigdy tego nie osiągniemy. Dopiero dane mówiące o 2500 litrów przy złożonych siedzeniach pokazuje możliwości tego kwadraciaka.

Qubo w trasie

Tutaj mogę przyznać, że bryła samochodu daje znać o sobie. Ale bez przesady. Oczywiście jeśli chcesz podróżować ze stałą prędkością powyżej 130 km/h to może to nie być samochód dla ciebie. My utrzymywaliśmy na drodze poza miastem średnią 115-120 km i było ok. Wyposażenie samochodu w tempomat znacznie usprawniało jazdę. Nie odczuliśmy zbytnich oporów powietrza, niestabilnego prowadzenia czy tajemniczych szumów z połączeń części karoserii. Oczywiście przy 140 km/h jest to odczuwalne, jednak tragedii wielkiej nie ma. Te dodatkowe 20 km/h tak naprawdę nic nam nie da. Poza zwiększeniem zużycia paliwa. Komfort jazdy na drodze o dobrej nawierzchni naprawdę nie odbiega od większości popularnych samochodów, a nawet pokuszę się o stwierdzenie, że jest co najmniej na 4-kę z plusem.

Ile kosztuje kostka?

Posiadanie nowego Qubo można rozpatrywać dwojako. Nowy samochód w wersji benzynowej w jedynej wg mnie słusznej wersji wyposażenia Lounge to wydatek po rabatach ok. 50 -52 tys. zł. To dobra cena, biorąc pod uwagę zalety samochodu. Tylko ten silnik?

Ale co w przypadku diesla? I tu pojawia się problem. Fiat w cenniku każe sobie dopłacić za silnik 16 tys. zł. To chyba „lekka” przesada. Za 68-70 tys. zł konkurencji nie brakuje, więc wybór Qubo staje się już nie taki łatwy.

Natomiast na rynku samochodów używanych jest już bardziej obiecująco. Udaje się znaleźć naprawdę ciekawe propozycje. Od najnowszej wersji, czyli tej którą osobiście jeździłem, z 2016 roku za niecałe 38 tys. zł po egzemplarze za kilkanaście tys. zł z początkowych lat produkcji. Qubo praktycznie od 2009 roku niewiele się zmieniał, a pierwsza odmiana Fiorino Qubo występowała w kilku wersjach silnikowych do wyboru.

Wybór nieoczywisty

Wybór należy do Was. Moje spostrzeżenia dotyczą bardziej tego, że warto poszukując samochodu dla siebie, czasem wyjść poza narzucone sobie ramy. Czasem model, którego nie bierzemy pod uwagę, może stać się naszym ulubionym środkiem transportu, idealnie dopasowanym do naszych potrzeb. Tak jak w naszym przypadku. Na początku podróży śmialiśmy się z białej kostki, ale ostatniego dnia z żalem było się nam z nią rozstawać.

Testujcie, sprawdzajcie i bawcie się motoryzacją.