Jeszcze prowokacja czy już klasyka? Czarny lakier intryguje, niepokoi, kusi. Może być też rekwizytem femme fatale, futurystycznej wojowniczki, królowej mroku i oryginalnej bizneswoman.
To oscarowy czerwony dywan sprawił, że o czarnych paznokciach zrobiło się znów głośno. Tymczasem pierwsze skojarzenia, jakie wywołuje, to nie holywoodzki glamour, ale londyński underground.
Punk rock na dłoniach
Te z nas, które pamiętają czasy punk rocka wiedzą, że zbuntowany image kobiety (i mężczyzny) w poszarpanych dżinsach, ramonesce, pochlapanym farbą tiszercie nie byłby pełny bez czarnego lakieru. Te, które nie pamiętają, z relacji na Instagramie doskonale wiedzą, że noszenie takiego manicure to nie tylko kosmetyczna decyzja. Czerń zaprasza do nieskończonych wariacji, a jej malowanie może zamienić się w dziedzinę sztuki.
Vivienne Westwood
Prowokacyjny i bardzo seksowny (tak, tak) punkowy styl do kanonu mody wprowadziła Vivienne Westwood, która już na początku lat 70. jako partnerka Malcolma MacLarena z Sex Pistols była najbliżej ostrej sceny rockowej jak tylko można. On prowadził butik przy Kings Road w Londynie, ona mogła wystawiać tam swoje wczesne kreacje. Z pewnością uwadze pary nie umknął fakt, że czarne paznokcie – tylko na lewej dłoni! – były znakiem rozpoznawczym innej drapieżnej i gotowej pójść na całość gwiazdy – Freddy’ego Mercury z grupy Queen. W swoim glam – rockowym okresie, lider zespołu sam siebie mianował “księciem mroku”.
Od tamtych czasów minęło pół wieku a niemal osiemdziesięcioletnia projektantka i aktywistka lokalna pozostała wierna stylowi. Z sukcesem miesza go z innymi konwencjami, bo nie ma nic gorszego w modzie niż dosłowność. W zeszłym sezonie marka Westwood proponowała graficzne czarne napisy i symbole na blado różowym tle. Dowcipne, drapieżne i do podrobienia – można nawet, tak jak proponuje fotografia, wykaligrafować na płytce ulubione logo: – Vivienne Westwood. Lub każde inne hasło!
Co powiedziałaby Coco?
Połączeniu czerni i różu to u punkowej damy oczywiście zapożyczenie. Nie od byle kogo, tylko innej buntowniczki – Gabrielle Coco Chanel. Chanel łączyła czerń z różem w wieczorowych kreacjach, tweedowych żakietach, broszce kamelii, bransoletkach projektowanych przez Diego Verdurę i słynnej pikowanej torebce na łańcuszku. Nie ma bowiem kontrastu mocniej działającego na zmysły. No może…. za wyjątkiem czerni na występach solowych. Zaproszona na debatę Coco na pewno nawet dziś umiałaby obronić wyższość małej czarnej nad wszelkimi innymi wieczorowymi propozycjami.
Czerń jako styl życia
Nie dziwi więc, że nieżyjący już jeden z jej następców w domu Chanel Karl Lagerfeld (sprawował tam rządy w latach 1983 do 2019 bijąc wszelkie rekordy wytrzymałości i kreatywności) uczynił z czerni rodzaj zbroi. Konsekwentnie ukryty za ciemnymi okularami w czarnych oprawkach, zmieniał nie tyle kolor marynarek i smokingów, bo te zawsze były czarne, co ich odcień. Od matu przez delikatny błysk po mocny blask. Jego image nowoczesnego dandysa dopełniały czarne, skórzane rękawiczki bez palców. Podobno miał ich w garderobie kilka setek. Do dziś jego własna marka założona w 2007, początkowo jako Lagerfeld Gallery, a dziś po prostu Karl Lagerfeld, oferuje linie czarnych produktów: adidasów, tiszertów, toreb, zegarków a nawet obroży dla psów. Fani ekstrawaganckich ściętych rękawiczek mogą zakupić podobne modele w wielu internetowych sklepach. Jeśli zdecydują się na kolor, oddalą się od swojej ikony o lata świetlne.
Czarny lakier
Czarny lakier to coś więcej niż trend – piszą komentatorki mody. To kulturowy manifest, sposób patrzenia na kwestie stylu. Potrafi odrażać i przyciągać, wywołać komentarze nieznajomych, zezłościć matkę, chłopaka, szefową. A jeśli popatrzeć na propozycje marki Alexandra McQueena – czarne paznokcie ze złotymi ozdobami to po prostu biżuteria! Choć oczywiście – najlepiej nie rezygnować z upiększeń i połączyć je z pierścieniami. Masywnymi i czarnymi.