Sklepowy sos do sałaty to okrucieństwo dla kulinarnego smakosza. Ale jest taki jeden gotowy sos, który lubię mieć w lodówce.
Dla każdego kucharza, czy osoby pasjonującej się gotowaniem we własnej kuchni, lubiącej gotować zgodnie ze sztuką kulinarną, używanie gotowego sklepowego sosu do sałaty to okrucieństwo i rzecz nie do przyjęcia. I ja to szanuję, gdyż sama rzadko sięgam po półprodukty. Ale jest taki jeden sos, który lubię mieć pod ręką. Kupiony i postawiony w lodówce na czas awaryjny – sos do sałaty Cezar.
Akurat zaczyna się sezon na sałaty, tak długo przez wszystkich wyczekiwany. Stąd też i moje zainteresowanie sałatowymi sosami wróciło na wokandę w codziennej rzeczywistości kuchennej.
Sałata Cezar to popularne na całym świecie danie, zwłaszcza w Ameryce. Tajemnicą smaku jest świeża krucha sałata rzymska, dobrej jakości parmezan i oczywiście biały sos.
Wersji przepisów na domowy sos cezar jest kilkanaście. Ten klasyczny to surowe żółtko, oliwa, sardynki anchovies, czosnek, sól, pieprz, ocet winny, sok z cytryny, sos Worcestershire. Natomiast przepis „na szybko” to dodatek majonezu zamiast żółtka i oliwy. Za to przepis „najszybciej” – to po prostu gotowy sos ze sklepu. I tu zaczyna się moja historia…
Będąc w USA, najczęściej zamawianym przeze mnie daniem w barach i restauracjach jest właśnie sałata Cezar. Podawana na dużych talerzach, jak to w USA, świetnie orzeźwia w upalny dzień i jednocześnie syci za sprawą dodatku grzanek i kurczaka. No i ten biały bogaty sos!
Amerykańska kultura sosu
Po piętnastu, a może dwudziestu talerzach, które wylizałam do czysta w przeciągu miesiąca zorientowałam się, że za każdym razem sos jest taki sam – owszem bardzo dobry, ale podejrzanie wystandaryzowany w smaku. Wiedziałam jedno, to nie był sos robiony przez kucharza.
Jak się potem dowiedziałam, był to gotowy sos, jakiego Amerykanie używają nie tylko w restauracjach, ale także w domach. Sos cezar można kupić tam w kilkunastu rodzajach w każdym supermarkecie. Wybór przywraca o zawrót głowy.
W amerykańskim domu, w którym mieszkałam gotowy sos cezar też zawsze był w lodówce. Zaczęłam więc go smakować. To było to!
Niestety, po powrocie do Polski nie było najmniejszej szansy taki sam sos kupić w kraju, nad czym od ponad 8 lat ubolewałam. Kto mnie zna wie, że tak było.
Sos w walizce z Anchorage do Warszawy
Przy kolejnych powrotach z USA, rzecz nie do pomyślenia, ale zabierałam ze sobą w walizce dwie butelki ulubionego sosu do Polski. Ostatnia taka partia przyleciała ze mną „pod pachą” obok suszonego łosia, aż z Alaski! Tak, sama w to nie wierzę. W dodatku jedna butelka się rozlała…
Po ośmiu latach mojej sosowo ubogiej egzystencji w Polsce, nagle jest! Gotowy sos cezar stoi na polskiej półce sklepowej. W Biedronce!
Zaznaczę od razu, że nie jest to artykuł sponsorowany (można to łatwo zweryfikować). A wszystkie sosy zakupiłam samodzielnie, kierowana chęcią podzielenia się moim odkryciem. Być może ktoś ma ten sam problem i utkwił w poszukiwaniach swojego gotowego sosu do sałaty Cezar? Śpieszę z pomocą i informacją, że w godzinie pośpiechu ten sos doskonale podbije smak sałaty, nie tylko cezarowej.
I tak jestem po drugiej butelce sosu Madero, wyprodukowanym przez firmę Roleski dla sieci Biedronka. Mogę więc uznać oficjalnie, że sos przetestowałam. Jednocześnie czuję się uwolniona od psychicznej i fizycznej konieczności transportowania sosu zza oceanu. I za to przede wszystkim dziękuję wszystkim zaangażowanym w projekt gotowych sosów, które skromnie wyczekują swej chwały za jedyne, uwaga, 3,90 zł. I ja tę chwałę pierwsza Wam oznajmiam.
A ponieważ odkrycia chodzą parami, to jest jeszcze drugi sos – sezamowy. Sos ten objawiony mi został jakieś 1,5 roku temu, wraz z innymi sosami do pizzy, na towarzyskiej imprezie u przyjaciół. Wówczas jeszcze jako sos sezamowy marki Roleski w dość niewygodnej butelce. W nowej wersji Madero to wciąż ten sam świetny smak, który zasługuje na osobny artykuł. Ale go nie napiszę, bo wtedy nikt już nie uwierzy, że ja tak z siebie sama. Powiem zatem krótko, sos sezamowy zmieni Wasz świat na lepszy.
Smacznego!
Jedna z historii głosi, że po raz pierwszy oryginalną sałatę Cezar przygotował włoski kucharz Caesar Cardini w Stanach Zjednoczonych. Przepis opracował przypadkiem w swojej restauracji i było to podobno 4 lipca 1924 roku, w Dzień Niepodległości. W kuchni brakowało składników, a zaczęło przybywać gości. Kucharz więc zaczął improwizować i serwować sałatę z dodatkiem tego, co akurat pozostało w kuchni pod ręką czyli sałaty, grzanek, prostego sosu i parmezanu. Goście byli zachwyceni.